Język hiszpański w Kolumbii
El Dorado: Ameryczka Południowa w polsko-kolumbijskiej odsłonie. Cztery lata, trzy miesiące i dwa dni z życia Polki w Kolumbii.
Mija już piąty rok od kiedy wylądowałam po raz pierwszy w Bogocie, a przyleciałam wtedy tylko na trzymiesięczny wolontariat, jednak po krόtkim namyśle zostałam na kolejne cztery lata, i szczerze mόwiąc nie planujᶒ rychłego powrotu do Polski. Ludzie często pytają jak się tu znalazłam, i wstyd przyznać, ale moje historia zabrzmi stereotypowo: rozczarowanie po rozstaniu z wieloletnim partnerem, obrona pracy magisterskiej po kilku latach szarpaniny, no i wreszcie chęć przeżycia przygody, czegoś nowego – No czemu by tak nie polecieć do Ameryki Południowej – jest taka dzika i egzotyczna! Nie wiem czy byłam bardziej przerażona, czy ciekawa tego co mnie tutaj czeka. Pamiętam tylko, że brak języka hiszpańskiego nie ułatwiał mi zadania, a jego mylna interpretacja, czy dosłowny brak zrozumienia, doprowadzały mnie czasem do skrajnych stanów emocjonalnych – od ataku śmiechu, poprzez rozpacz, aż po autentyczny strach. Patrząc na to wszystko z biegiem czasu, to właśnie dzięki tym lᶒkom, żartom, zdziwieniom i wszelkim innym sytuacjom, nauczyłam się w miarę szybko castellano, i to z „właściwym” akcentem tutejszego dialektu karaibskiego (jako, że wiᶒkszość czasu spᶒdziłam na wybrzeżu). Pojᶒłam nie tylko język, ale i kolumbijską kulturᶒ.Hiszpański w Kolumbii
Życie w Kolumbii nie było, i nadal nie jest, łatwym zadaniem, pewnie zresztą nigdzie proste ono nie jest. Czy jest tutaj niebezpiecznie? (Pytają w zasadzie wszyscy). Nie sądzᶒ, że przeciętny turysta może odczuwać niepokόj, jesli nie „wpakuje siᶒ w tarapaty na własne życzenie”. Tak, nadal istnieje trochᶒ wewnᶒtrznych konfliktόw, raczej o charakterze partyzanckim, ale nie zagrażają one juz społeczności, tak jak kiedyś miały to w zwyczaju. Rząd kolumbijski bardzo starannie troszczy się o swój nowy wizerunek w świecie, i usilnie promuje kampaniᶒ nadchodzącego pokoju, oraz jego symboliczny stempel – podpisanie traktatu na Kubie. Kiedy? Wkrótce. Czy tak będzie? Nie wiadomo. Czy w to wierzą Kolumbijczycy? Co niektórzy. Jednak to nie zmienia faktu, że Kolumbia niesprawiedliwie traktowana jest jako kraj trzeciego świata. Jeszcze większą dyskryminacją jest przylepienie jej metki narkotykowego guru, biorąc pod uwagę, że to Stany Zjednoczone – głόwny „konsument”, w znacznej mierze napędzają ten rynek. Zatem trochę to stereotypowa osłona dymna dla rzeczywistego udziału krajów wysokorozwiniętych w całym tym marazmie. No, ale taki już niesprawiedliwy los kultur z poza zachodnio-europejskiego kręgu, i nie czas tu się nad nim smucić. W kontraście do panujących stereotypów o Kolumbii, rejony turystyczne są dobrze zorganizowane i pilnie strzeżone przez policjᶒ, aby zapewnić jak najbardziej komfortowy i bezpieczny pobyt. Hotele zazwyczaj mają wysokie standarty i przystᶒpne ceny. Podobnie zresztą jest z wyżywieniem, generalnie można podrόżować tu łatwo i bardzo ekonomicznie. Oczywiście w zależności od partykularnych upodobań bowiem jednego dnia można wyżyć za grosze, lecz innego nierozważnie stracić majątek, np. w eleganckiej restauracji. Turystyka to wyraźny cel rozwoju gospodarczego Kolumbii, i jak mόwi bardzo udany slogan promocyjny: Colombia – jedyne ryzyko to chęć zostania.
Ludzie czᶒsto mnie pytają, No to jaka jest ta Kolumbia?, Czemu właśnie tam?. I do tej pory nie wiem jak na to odpowiadać. Miewałam rόżne momenty tutaj w przeciągu tych ostatnich czterech lat: od histerycznego chcᶒ wracać do domu, aż po skrajne pozostanᶒ tu na zawsze. No, ale czy jest niebezpiecznie? Tyle siᶒ słyszy przecież w telewizji o tych kartelach i mafiozach, no i te porwania obcokrajowcow… Telewizja kłamie. Fakt numer jeden: Pablo Escobar nie żyje. Fakt numer dwa: w okresie rozkwitu swojego nielegalnego imperium proponował spłatᶒ długu publicznego rządu kolumbijskiego wobec Stanόw Zjednoczonych, szacowanego na 10,000 milionόw dolarόw w όwczesnym czasie (lata 70te i 80te). Co wiᶒcej, swe rodzinne miasto – Medellin, jest uważane za najbardziej nowoczesne i wygodne do życia z całej Kolumbii, a pod wieloma wzglᶒdami i z całej Ameryki Południowej.Język hiszpański w Kolumbii
Medellin jest jednym z piᶒkniejszych miejsc, w jakim dane było mi żyć do tej pory: wieczna wiosna, gόry, słońce i orchidee; system transportu publicznego stworzony przez ludzi i dla ludzi (wliczając w to biednych, kalekich, matki, dzieci, i rowerzystόw); parki i miejsca zieleni w przestrzeni publicznej; obowiązkowa segregacja śmieci, zony tolerancji dla bezdomnych, i inne projekty aplikowane, a co wiᶒcej widoczne w komunach. Mają one na celu ulepszanie życia swoim mieszkańcom, niby proste. Medellin dysponuje schodami elektrycznymi, metro, kolejkami wysokogόrskimi w dzielnicach (komunach) skonstruowanych na urwiskach, obrzeżach miasta, ktόre przecież dysponuje tylko wąskim płaskowyżem. Takie, czy inne projekty, prowokują u mnie czᶒsto pytanie, skąd na to wszystko wziᶒli pieniądze – ale nie widziałam, nie slyszałam, wiᶒc nic nie powiem – jak głosi bardzo mądre przysłowie. Bezwarunkowo jednak Medellin to najbardziej „europejskie” i bardzo pro ekologiczne miasto. W 2013 roku zdobyło miano najbardziej innowacyjnego, pokonując choćby nawet Nowy York, czy Tokio. To właśnie tu siᶒ zaczᶒła i zakończyła historia życia jednego z najbardziej znanych Kolumbijczykόw (numer 3 poza Marquezem i Shakirą) – Pablo Escobara. Wolᶒ siᶒ nie zastanawiać ile rzeczy powstało w tym mieście bezpośrednio dziᶒki jego patronatowi, ale poszanowanie jego osoby jest tu nadal odczuwalne. Jest to najważniejsze, poza Bogotą, centrum kulturowo-oświatowe w Kolumbii. Czasami można tu siᶒ poczuć jak w Londynie, innym razem jak w San Francisco – jest to raj dla wspinaczy i fanόw sportόw ekstremalnych. Jeżeli ma siᶒ Kolumbiᶒ w swoich planach turystycznych, należy zacząć od Medellin – to strategiczny punkt wypadowy by poznać Andy Zachodnie i region Cafetero, język hiszpanski w Kolumbiistosunkowo też blisko stąd na Karaiby czy wybrzeże Pacyfiku. Medellin to miasto dużych możliwości, a przy tym jest miejscem tanim, promującym zdrowy styl życia i bezpiecznym. Nie szkodzi, że ma też swe drugie oblicze, to groźne. Nauczyłam siᶒ bowiem jednej rzeczy w Kolumbii: o moralności można dyskutować dużo, ale zawsze istnieją dwie strony medalu. Szczegόlnie w kulturach wysokontekstowych, takich jak azjatyckie czy właśnie latynoamerykańskie, gdzie nic nie jest jednoznaczne i dosłowne, nie należy bezpośrednio, czy radykalnie dokonywać jakiejkolwiek oceny, bo możemy bardzo mylnie zinterpretować fakty. Możliwe, że przez taką akceptacjᶒ skrajności (swobodnej koegzystencji dobra i zła), Kolumbijczycy trzeci rok z rzᶒdu zostali uznani za najszczᶒśliwszy narόd świata – bo przecież „nieważne czy słońce, czy deszcz”, nie zaszkodzi siᶒ uśmiechać i myśleć pozytywnie. A może to przez przedawkowanie promieni słonecznych?
Magiczne El Dorado – czyli jak żyć szczᶒśliwie.
Czyli jaka jest w końcu ta Ameryczka? No wiᶒc, jest słoneczna, rόżnorodna i dzika, magiczna jak u Marqueza, i nieprzywidywalna jak Amazonia. Niesie za sobą wiele melodii i tradycyjnych pieśni. Mieści w sobie wiele żywiołόw: piᶒciotysiᶒczne Kordyliery And (Zachόd – Medellin i region Cafetero; Pόłnocny – wschόd: region wokόl Bogoty), pasmo gόrskie Sierra Nevada (wybrzeże karaibskie), pustynie (Cabo de La Vela – La Guajira; Tatacoa w pobliżu Neivy), wulkany (Los Nevados blisko Manizales), moczary (rzeka Magdalena w regionie Bolivar), Oceany: Pacyfik (Buenaventura, Cali) i Atlantyk (Cartagena, Santa Marta i Barranquilla), i gwόźdż programu: południowo – wschodnia czᶒść kraju – Amazonia. Kolumbia ma wszystko: diamenty, szmaragdy, złoto, gaz, wᶒgiel, ropᶒ, ryż, kawᶒ, kakao, banany, mango i inne smakowitości, czy niezbᶒdne do życia surowce. Jest to niezwykły region pod wzglᶒdem wielokulturowości, w ktόrym oprόcz „dziedzictwa” postkolonialnego kultury hiszpańskiej czy afrykańskiej, możemy nadal obcować z kulturami rdzennymi tego kontynentu. Istnieje mnόstwo grup etnicznych takich jak choćby plemiona los Wayuu na wybrzeżu karaibskim; los Arhuacos, Kogis, Kancuamos z gόr Sierra Nevada; czy los Embera z regionu Pacyfiku; i setki innych, ktόrych nie zgoła tu wymienić. W Kolumbii, poza oficjalnym hiszpańskim latynoamerykańskim, i mocno promowanym angielskim, istnieje w użyciu przeszło 80 jᶒzykόw z przeszło jedenastu rόżnych rodzin jᶒzykowych. El Dorado to ciągle mistyczna kraina dla los mochileros (podrόżujących, od słowa mochila – rodzaj torby), czy dla poszukiwaczy złota i przygόd (tych złych i dobrych). A wspόłcześnie i coraz czᶒściej, okazuje siᶒ rajem dla „ludzi z korporacji” z całego świata, znudzonych urbanizacją i konsumpcyjnym stylem życia na Zachodzie.
Kolumbijczycy mają kilka „swoich świᶒtości” ktόre czczą i strzegą: matka, narόd-rodzina, i pieśni. (Ostatnio też siᶒ do nich zalicza piłka nożna). Wiᶒzi rodzine sa najważniejsze, tutaj jednostka społeczną jest grupa, a nie individuum. Zdarza sie, że w jednym domu mieszka ze sobą wiele pokoleń, czy też dalecy krewni – kuzyni, ciotki, itd. To Babka i Matka są zazwyczaj głowami rodziny i bardzo długo zapewniają opiekᶒ – dobrobyt swoim dzieciom. (To takie ostrzeżenie dla przyszłych synowych Kolumbijek: wielu latynosokich mᶒżczyzn charakteryzuje siᶒ syndromem ukochanego „syna mamuśki” i rzadko chcą opuszczać swόj dom). Czar Kolumbii, to nie tylko miejsca, ludzie, ale przede wszystkim dźwiᶒki. Salsa, Cumbia, Vallenato, Merenge, Champeta, i wiele innych gatunkόw cieszy siᶒ tu olbrzymią popularnością, w zależności od regionu i lokalnych tradycji. Melodie są jak pieśni narodowe, to one niosą ze sobą historie Colombii, przeszłość magicznego El Dorado. Jezeli ktoś zetknął siᶒ z twόrczością Gabriela Garcia Marqueza, to wie co mam na myśli. Tu nic nie jest na zawsze, ani dzień wczorajszy, ani dzień jutrzejszy. Niektόrzy mawiają, że to wariatkowo (Locombia zamiast Colombia, od loco – wariat, szaleniec), inni zwą to realizmem magicznym. Prawda jest taka, że można odkryć tu wiele mistycznych miejsc, a w drodze można siᶒ napotkać na przerόżne osobistości. Do tej pory ze wzruszeniem wspominam niektόre postaci z mojej historii (i zastanawiam siᶒ gdzie są teraz, i co robią), np: pirata – jednookiego, starego żeglarza z nad morza karaibskiego, ktόry zapisał mi wiele stron w notatniku z nazwami miejsc wartych zobaczenia; potomka szejka tureckiego podrόżującego όwcześnie już 5 lat po morzu karaibskim, ktrόy pomieszkiwał wcześniej przez czas dłuższy w Brazylli, a pόźniej na Jamajce; dwόjkᶒ przyjaciόł – Kanadyjczykόw przemierzających poprzez obie Ameryki, poczynając od Alaski a na Patagonii chcąc zakończyć; fotografa z Pereiry przejeżdżającego sobie Amerykᶒ Poludniową na rowerze; parᶒ hippisόw z Włoch, ktόrzy przypłynᶒli do Kolumbii pracując jako załoga rejsόw dalekomorskich; i wielu, wielu innych, ktόrzy dzielili siᶒ ze mną swoimi historiami i naukami, a ja z nimi. Siła impaktu spotkania z innym, a także czᶒsto bycia nim samym – tym obcym, w tak przedziwnych i spontanicznych okolicznościach ma ogromną moc: otwiera oczy i zabija wszelkie lᶒki. Może to dziᶒki tej magii i tym ludziom, ciągle tutaj jestem, może to dlatego zdecydowałam zamieszkać tu na stałe. A może to byl po prostu ten właściwy czas i to właściwe miejsce.
Zatem jaka jest Kolumbia dla mnie, personalnie? Skomplikowana, wielowarstwowa, skrajna, ale i swojska. Otwartość, gościnność i serdeczność to też pierwsze podobieństwa, jakie siᶒ nasuwają przy porόwnaniu mentalności Polakόw i Kolumbijczykόw. Istnieją też miᶒdzy nimi mocne kontrasty, np. Polacy lubią sobie ponarzekać, co w Kolumbii nie jest mile widziane. Tu, nawet jak źle siᶒ dzieje, należy myśleć pozytywnie, zatem malkontenci mogą siᶒ poczuć czasem odrzuceni. Nie ma narzekania dla samego narzekania – a to przecież trudna do zwalczenia polska przypadłość. Za to, bezinteresowny uśmiech czy chwila uwagi poświᶒcona obcemu człowiekowi, to gesty i sytuacje, ktόre tworzą tu lepszą codzienność. Czasami jest zdumiewające jak silnie są relacje Kolumbijczykόw ze wszystkim i wszystkim wokόł. Przykładowo, sprzedawca sokόw naturalnych z Valledupar, podczas mojej jednarazowej wizyty po długiej nieobecności, dalej pamiᶒtał, że uwielbiam sok na mleku z owocu zapote i tylko mnie zapytał nieśmiało: Polka, a gdzieś ty siᶒ podziewała? Nieistotne, że pewnie nigdy wiᶒcej siᶒ już nie zobaczymy. Takie małe rzeczy, ktόre poprawiają zwyczajnie humo. Zdrowe podejście do pracy to kolejny klucz do szczᶒścia. Kolumbijczycy nie lubią siᶒ przemᶒczać i źle znoszą stres, a w zasadzie to robią wszystko by go całkowicie wyeliminować z życia. Wiᶒc jak czegoś nie można zrobić, to siᶒ to odkłada na inny dzień. Jak pada i staje siᶒ skomplikowany transport, to siᶒ przerywa swoje zajᶒcia i spokojnie czeka, aż pogoda im dopisze. Zamiast drążyć problem, aż do jego pełnego rozwiązania, czasami siᶒ go zwyczajnie pomija. Wszystko ma swόj czas i swoje miejsce, a rzadko to oznacza już, czy teraz. Latynosi preferują za chwilᶒ, za jakąś godzinᶒ, pόźniej, kiedyś, etc. (A może wcale?). Czy są ksenofobiczni? Czasami tak, na obcego zazwyczaj wszᶒdzie w świecie reaguje siᶒ ze zdziwieniem, czy niezgrabną ciekawością. Niektόrzy nie lubią tu los gringos (przydomek Amerykanόw, „zielonookich”, z ang. green go), ale polityka i relacje miᶒdzy obiema Amerykami mają bardzo specyficzny charakter, ktόrego nie ma co tu oceniać. Jak zatem Kolumbijczycy reagują na Polakόw? Bardzo dobrze, przecież to poczciwi ludzie, papież Juan Pablo Segundo pochodził z Polski – a był mądrym, bardzo ciepłym człowiekiem. A poza tym, biedni Ci Polacy, przeszli dużo wojen, no i w piłce nożnej (czasem) dobrzy, jak ten Lewandowski. Mimo wszystkich tych ciepłych słόw jakie wielokrotnie tu usłyszałam, ciᶒżkie jest życie imigranta, wszᶒdzie i bez wyjątkόw. Nauczyło mnie ono jednak wiele, bo gdy nie można siᶒ porozumieć łatwo i bezpośrednio w tym samym jᶒzyku i kiedy nie ma siᶒ w pobliżu rodzimych ziomkόw, człowiek odkrywa czasem dużo wiᶒcej rzeczy, na ktόre normalnie nie zwrόciłby uwagi. Innym aspektem podrόży jest samotność, obcując z inną kulturą, miałam w końcu czas by siᶒ dobrze zastanowić kim właściwie jestem, skąd pochodzᶒ i dokąd idᶒ. Nie trzeba przylecieć do Kolumbii by tego doznać, ale zawsze można.
Etiqueta:Język hiszpański w Kolumbii